wtorek, 7 sierpnia 2012

Teodor Goździkiewicz, Fryckowe lato


 "Fryckowe lato" to opowieść o dzieciństwie Fryderyka Chopina na polskiej wsi przeznaczona dla młodzieży. Malownicze tereny Żelazowej Woli ukazują taką wieś, którą lubię - przepiękne tereny - kolorowe pola i łąki, mnóstwo drzew. Urocze domki, płoty, podwórka to wymarzone miejsce na wypoczynek. Teraz już takich wsi nie ma :( Sama z sentymentem wspominam swoje coroczne wakacje na wsi, a teraz nie poznaję miejscowości, którą znałam jak własną kieszeń (Rudniki k/Wielunia).

    W Żelazowej Woli dzieci spędzały czas na pasieniu krów i gęsi. Choć Frycek jest "innym" dzieckiem (bo grającym na pianinie, a nie pracującym przy gospodarstwie, jak pozostałe dzieci), reszta chętnie spędza z nim czas. On sam także nie stronił od towarzystwa dzieci i często wymykał się na łąki, by oddawać się zabawom i beztrosce. Pilnowany przez rodziców i Hipolita nie mógł jednak całkowicie oddać się swawolom. Jego obowiązkiem były codzienne próby grania na fortepianie - które wychodziły mu bardzo dobrze. Frycek w każdym miejscu, w którym się znalazł czerpał otaczające go dźwięki i kodował w swej pamięci, by móc później je odtworzyć. Fascynowały go melodie grane na piszczałce przez pastuszka Michała, ludowe przyśpiewki, a nawet dźwięki powstałe w wyniku wiania wiatru, kapania wody, stukotu butów itd. Frycek choć jeszcze bardzo mały (młody) grał tak pięknie, że doczekał się nawet zaproszenia od hrabiny Skarbkowej, by grać przed jej gośćmi. Niestety lato szybko dobiegło końca i Frycek wrócił wraz z rodzicami do Warszawy.

    Mnie lektura tej niewielkiej książeczki sprawiła wiele przyjemności. Z jednej strony malownicze obrazy wsi, dający się odczuć zapach owoców z sadu i powiew letniego wiatru, a drugiej strony urocze zabawy dzieci - "masło", skoki przez strumyk (sama tak się kiedyś bawiłam), gra w kamienie itd. W dzisiejszych czasach tylko komputery, komórki ewentualnie telewizja. Dzieci nie potrafią zorganizować sobie czasu wolnego bez użycia "gadżetów". Smutne :(  Dlatego też ze smutkiem muszę stwierdzić, że książka nie nadaje się dla dzisiejszej młodzieży :(

     Dobrze, że ja zdążyłam w ostatniej chwili "załapać" się na takie beztroskie dzieciństwo na polskiej wsi, gdzie wszystkie dzieci z okolicy, bez względu na płeć czy wiek bawiły się razem. Teraz "moja" wieś od dawna nie przypomina wsi. Drogą nie przechodzą krowy czy stada gęsi, nikt nie hoduje kur czy królików - bo się ponoć nie opłaci. Nawet psów już nie słychać we wszystkich "gospodarstwach".

1 komentarz:

  1. Jejku,ta książeczka to skarb. Też ma ją w swojej biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń